Czy warto czytać z dziećmi e-booki?
A może lepiej postawić na tradycyjne książeczki?
Bardzo cenię sobie możliwość czytania książek w formie elektronicznej. Pewnie już zdążyliście zauważyć, że nie ma dla większego znaczenia to, w jaki sposób trafia do mnie książkowa historia. Czytam e-booki wymiennie z papierem, bo po prostu lubię. Po czytnik sięgam nie tylko na wyjazdach, ale też w domu, bo po prostu tak jest mi wygodniej, chociaż kiedy mam wybór, zawsze . Ten wpis nie będzie jednak dotyczył mojego czytania, bo o nim pisałam już jakiś czas temu => E-bookowy hejt, tym razem chciałabym napisać o wrażeniach mojej córy, z którą przerobiłam już niejedną elektroniczną książeczkę.
Moje dziecko a e-book
Na brak papieru w biblioteczce córki nie narzekamy. Każde wyjście do marketu kończy się jakimś nowym łupem - książki dziecku odmówić nie potrafię, chociaż staram się nie kupować ich w ciemno. Papierowe książeczki to (zaraz obok kolorowych pisemek z gadżetami) nasza słabość. Często sama podrzucam córce kolejne tytuły do wyboru, bo po prostu sama chciałabym poznać tę czy inną historię. To właśnie te książeczki czytamy najczęściej i najchętniej, jednak zdarza się nam sięgnąć po opowieść w formie elektronicznej.
Raz zdarzyło się nam czytać książkę na komórce - ta moja ma na szczęście spory wyświetlacz, więc jakoś to przeszło, chociaż nie ominęło mnie powiększanie ilustracji - w końcu te magiczne obrazki, do których odwołuje się Mały Książę, trzeba zobaczyć, poobracać i pomiziać, są one bowiem zintegrowane z treścią książki. Czytanie na komórce nie było zaplanowane - ot, jedziemy pociągiem, dziecku się nudzi, więc czytam. Wydaje mi się jednak, że w domowych warunkach ten kontakt były jeszcze słabszy niż z tabletową książeczką, a pewnie i czytnik wypadłby tu lepiej. Na szczęście w domku czekała papierowa wersja, więc historię dokończyłyśmy jeszcze tego samego dnia, wróciłyśmy też do wszystkich obrazków.
![]() |
Relacja z pociągu |
- Mamusiu, a dokończymy w domu?
Czytałyśmy na tablecie - padło na Ciapka autorstwa Wandy Szymanowskiej. Tu sprawa była nieco prostsza, bo pojawiły się kolorowe obrazki, a dla pięciolatki (jeszcze nie do końca pięciolatki) te ilustracje były istotne. Historia była krótka, więc weszła szybko, ale nie wyznałam córce, nawet się nie zająknęłam, że w książeczce papierowej można kolorować pieska czy choinkę. Córa ciągle pykała w ekran, strony wciąż nam przeskakiwały, trzeba było przewijać, a po dłuższej chwili ekran nam po prostu gasł. Lubimy sobie podyskutować na bieżąco, a córa ma zawsze milion pytań, których nie mogę zostawić bez odpowiedzi, więc siłą rzeczy ekran często robił się czarny.
![]() |
Recenzja |
- Mamusiu, a kupisz mi taką książkę o Ciapku?
Przyznam, że ostatnio próbowałam czytać z dzieckiem na czytniku. Dorwałam na Legimi Przygody niezwykłych bohaterów autorstwa Pawła Maja...
- Córciu, Córciu, chodź mam książeczkę!
- Mamo, a gdzie ją schowałaś?
- Tu jest, w środku!
- Mamo, to nie jest książeczka...
Zainteresowanie historią początkowo było marne, a bo obrazki, bo ona chce zobaczyć znowu olbrzyma, bo, bo, bo... Przebrnęłyśmy jednak z satysfakcją przez opowieść o Maleńkiej, potem było już o wiele łatwiej. Z uporem wracałyśmy do poprzednich ilustracji, a te okazały się inspiracją do narysowania własnych. Musiałam się nieźle nagimnastykować, żeby zaciekawić dziecko taką formą czytania, doczekałam się jednak podsumowania...
![]() |
Recenzja |
- Mamo, wolę czytać normalne książeczki.
I tyle w temacie... Nie pozostaje mi nic innego, jak dostosować się do życzenia mojego dziecka.
I tyle w temacie... Nie pozostaje mi nic innego, jak dostosować się do życzenia mojego dziecka.
Czytać, nie czytać?
Ale!
Na pewno nie zrezygnujemy z takiej formy czytania, jednak potraktujemy e-booki jako dodatek, tylko w szczególnych warunkach, w drodze wyjątku. Czytanie elektroniczne świetnie sprawdziło się na wyjeździe - było wybawieniem w czasie zagranicznej wycieczki - kilka książeczek pod ręką, zamiast kilku kilogramów w walizce. Czytamy też w aucie, kiedy jedziemy gdzieś daleko, a dziecko zaczyna świrować (ja też, bo ileż można siedzieć w jednym miejscu). Ale poza tym?
Nie podejrzewałam, że w moim dziecku tak głęboko zakorzeniła się miłość do papieru, ale myślę sobie, że to dobrze i nie wszystko, co lubię ja, musi podobać się mojemu dziecku. Nie każde rozwiązanie jest dobre i część warto sobie po prostu podarować - w niektórych sferach lepiej zachować tradycyjne podejście, tak myślę. Może kiedyś córa polubi e-booki, a może będzie taką książkoholiczką, dla której tylko papier będzie miał znaczenie?
Najważniejsze, żeby czytała w ogóle, a jak? Tu się dostosuję i niczego nie będę jej narzucać. Próbowałam, kombinowałam - nie wyszło. Nie zawsze matka wie lepiej!
Próbowaliście czytać z Waszymi maluchami książki elektroniczne? Może ze starszymi? Może dopiero spróbujecie? Chętnie poznam Wasze historie.