Niektóre drogi trzeba pokonywać samotnie.
Suzanne Collins, Igrzyska śmierci, przeł. M. Hesko-Kołodzińska, P. Budkiewicz , t. 1, Media Rodzina, Poznań 2018.
Macie ochotę na niewybredne reality show w iście masakrycznych klimatach? Zapraszam przed telewizory, bo oto ruszają 74 Głodowe Igrzyska.
Są takie książki, do których wracam z przyjemnością, a one – po wielu latach – wciąż fascynują, nie tracąc nic ze swego uroku. Do takich historii niewątpliwie mogę zaliczyć cykl Igrzyska śmierci autorstwa Suzanne Collins, z którym pierwszy raz miałam do czynienia zaraz po polskiej premierze. O ile odstawiłam już jakiś czas temu literaturę młodzieżową, o ile dobra dystopia zawsze jest u mnie mile widziana. Nie było innej opcji, jak wrócić jeszcze na kilka chwil do Panem i ponownie przeżyć to mordercze reality show. Igrzyska śmierci to pierwszy tom cyklu; części należy czytać po kolei.
Dziewczyna, która igrała z ogniem
Katniss żyje w Dwunastym Dystrykcie, który specjalizuje się w górnictwie. To właśnie tu każdego dnia wyprawia się na polowania, by uchronić matkę i siostrę od śmierci głodowej, która już wiele razy zajrzała im w oczy. To właśnie w tej części państwa Panem przyszło jej dorastać bez ojca, w ciągłym strachu, z przekleństwem cisnącym się na usta i wiernym przyjacielem u boku.
Nadchodzi czas Głodowych Igrzysk, które mają przypominać mieszkańcom wszystkich dwunastu dystryktów (trzynasty został zmieciony swego czasu z powierzchni ziemi), kto tu rządzi. Trzeba przyznać, że władza nie ubiega się do tanich sztuczek, ale trzyma społeczeństwo mocno w garści, organizując widowiskowe egzekucje, do których – można by tak sądzić – wcale nie przykłada ręki. Każdego roku w czasie Dożynek z wielkiej kuli, którą stawia się w każdym dystrykcie, losowane są dwa nazwiska – dziewczyny i chłopca. Wybrańcy dostąpią niesamowitego zaszczytu – to właśnie oni przypomną społeczeństwu, jak wielka jest siła władzy.
Tłum w Kapitolu (siedziba władzy) szaleje, transmisja z losowania prowadzona jest na żywo! Wybrańcy – dwadzieścia cztery osoby – staną do walki na śmierć i życie; na specjalnie przygotowanej arenie, stoczą bitwę o zwycięstwo. Problem w tym, że przeżyje tylko jedno z nich, co zresztą wydaje się małym pocieszeniem, biorąc pod uwagę fakt, że tu właściwie wszyscy są na spalonej pozycji...

W tym roku do walki stanie Katniss, która zgłosiła się na ochotniczkę – ofiarowała siebie, by uratować dwunastoletnią (dolna granica wieku trybutów) siostrę przed tym morderczym sprawdzianem – oraz Peeta – syn piekarza, który kiedyś uratował dziewczynie życie. Warto tu zaznaczyć, że Dwunasty Dystrykt należy do jednych z najbiedniejszych, zatem nie może poszczyć się świetnym zapleczem, a opiekunem wylosowanej pary zostanie jedyny żyjący zwycięzca jednej z poprzednich edycji, który jest, delikatnie mówiąc, dość kontrowersyjną postacią.
Szanse na przetrwanie mają niewielkie, doświadczenie znikome, wsparcie beznadziejne, a całość wydaje się jeszcze bardziej dołująca, gdy wejdziemy w społeczność Kapitolu... Będzie się działo!
Wciągająca opowieść
Narratorką tej opowieści jest szesnastoletnia Katniss, którą poznajemy w dniu Dożynek jako głowę rodziny, świetną kłusowniczkę i zbuntowaną nastolatkę. Problem polega na tym, że z nakazami nie można dyskutować, a wszelkie przejawy buntu nie służą niczemu dobremu, zatem trzeba przyjąć, co daje los i po prost robić swoje. Dzięki narracji pierwszoosobowej dostajemy okazję przyjrzenia się myślom dziewczyny, w której aż się gotuje! Będziemy towarzyszyli jej każdego dnia, nawet w tych najtrudniejszych chwilach. Momentami odczujemy, że spoglądamy w duszę nastolatki, bowiem sporo będzie tu miłosnych rozterek (na szczęście bez banału), ale częściej staniemy u boku młodej kobiety, która musi zrobić wszystko, by przeżyć – czy jej się to podoba, czy nie. Powieść napisana jest bardzo przystępnym językiem – pochłania się ją z gładkością i przyjemnością, choć tematyka wcale do łatwych nie należy.
Bardzo podoba mi się świat wykreowany przez autorkę, a także zderzenie dwóch zupełnie odmiennych rzeczywistości, które – jak początkowo sądzimy – nigdy nie miałyby szansy spotkać się i współgrać. Na szczęście część schematów została tu złamana, więc całość robi piorunujące wrażenie. Wszystko jest świetnie przemyślan, a cała opowieść bardzo dobrze skomponowana – trzyma w napięciu od samego początku do ostatniej strony, wielokrotnie przy tym zaskakując. Akcja jest wartka, bohaterowie soczyści, a dialogi odpowiednie (może nie na najwyższym poziomie, jednak trudno się tu do czegoś przyczepić).
Igrzyska śmierci z pewnością przypadną do gustu nie tylko nastolatkom, ale też dorosłemu czytelnikowi. Zapewniam Wam, że powrót po latach (jeśli macie już tę opowieść za sobą) będzie satysfakcjonujący, a czas poświęcony lekturze nie okaże zmarnowany. Książkę czyta się z zapartym tchem i wypiekami na policzkach. Nie przeszkadzają nawet te nastoletnie miłostki, bowiem są one częścią czegoś większego – czemuś służą.
Spotkanie z mieszkańcami Dwunastego Dystryktu uważam za udane – to była niezwykła czytelnicza przygoda, do której z przyjemnością wróciłam po latach. Wkrótce opowiem Wam o Pierścieniu w ogniu – drugim tomie cyklu. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji przeczytać tych książek, nie krępujcie się i nadrabiajcie to małe przeoczenie. Film jest świetny, prawda, ale warto nadać tej opowieści większej głębi.