Są myśli, których nie wypowiada się na głos, Problem polega na tym, że one nie znikną, nawet jeśli nie zostaną zwerbalizowane. Zostaną na stałe, wydrążą ślad, naznaczą. Będą powracać natrętnie w najmniej spodziewanych momentach. Będą towarzyszyć każdego dnia i każdej nocy.
Magdalena Majcher, Małe wielkie sekrety, t. 4, Pascal, Bielsko-Biała 2021.
Jak to naprawdę jest z tym byciem w związku? No, wiecie, różnie to bywa. Możemy twierdzić, że wiemy o naszej drugiej połówce wszystko: przecież spędzamy z nią mnóstwo czasu (czasem za nami wiele wspólnych lat), każdej nocy zasypiamy u jej boku, tworzymy rodzinę, która wespół zmaga się ze wszystkimi przeciwnościami losu. Ale czy na pewno? Jak dobrze znamy tych, z którymi spędzamy naszą codzienność? Skąd czerpiemy pewność, że osoba, która od dłuższego czasu wypełnia sobą wspólną przestrzeń, jest tym, kim sądzimy, że jest? Możemy żyć w przeświadczeniu, że wiemy wszystko, ale czy nie zastanawiają nas pozornie błahe zdarzenia – malutkie, a jednak dość niepokojące sygnały będące delikatnymi, płytkimi rysami na tafli naszego idealnego pożycia?
Dziś przybywam (dzięki uprzejmości wydawnictwa PASCAL) z ostatnim już tomem serii o Osiedlu Pogodnym – żałuję, że to koniec, ponieważ każda z tych historii była dla mnie wyjątkowo intensywną przygodą. Przypominam, że te historie mogą być czytane w dowolnej kolejności, bowiem – poza wspólnym miejscem zamieszkania – losy mieszkańców tego luksusowego zakątka nie są ze sobą powiązane. Wszystkie części to umiejętnie podjęta próba wyłuszczenia ludzkiego dramatu, a jednak każda jest inna – nie ma mowy o powielaniu wątków. Jak wypadła najnowsza powieść Magdaleny Majcher? Powiem Wam, co chyba nie będzie dużym zaskoczeniem, że Małe wielkie sekrety zdecydowanie trzymają poziom. Gotowi na kolejną rodzinną tragedię?
Niby Pogodne, a jednak przeklęte?
Otwieramy kolejne drzwi jednego z luksusowych domów zlokalizowanych na urokliwym Osiedlu Pogodnym, a tam kolejny dramat. Czasem można odnieść wrażenie, że Osiedle Pogodne jest przeklęte – los nie oszczędza nikogo, kto zdecyduje się zamieszkać w tym miejscu! A miało być tak pięknie...
Tym razem poznamy Monikę i Marcina, którzy wspólnie wychowują córkę, Zosię, walcząc każdego dnia z ograniczeniami wynikającymi z niepełnosprawności ruchowej dziecka. Poza tym oboje pracują, dziewczynka świetnie radzi sobie w szkole, kobieta prowadzi dodatkowo fundację, która wspiera rodziców znajdujących się w podobnej, choć gorszej finansowo, sytuacji. Rodzina nie integruje się z pozostałymi mieszkańcami Pogodnego – zresztą, wygląda na to, że tu nikt nie potrzebuje bliższych kontaktów z sąsiadami, skupiając się na własnych problemach – choć para doskonale orientuje się w położeniu sąsiadów.
Być może żyliby sobie w spokoju, wciąż zmagając się z poniekąd oswojoną sytuacją, gdyby nie pewien niespodziewany zwrot akcji w życiu rodziny: pewnego dnia Monika znika, tak po prostu. Marcin nie rozumie, nie godzi się, szaleje ze strachu, niewiedzy, ze złości i musi na nowo zorganizować codzienność – co, ze względu na specjalne potrzeby Zosi, jest sporym wyzwaniem. Oczywiście nie pozostawia tej sprawy własnemu biegowi i niemal od razu zaczyna wielkie poszukiwania, a tropy, na które trafi w trakcie, uświadomią mu, jak niewiele wiedział o swojej partnerce (nie, nie jest jego żoną, bo skutecznie odmawiała zalegalizowania tego związku). Marcin szybko przekona się, że wcale Moniki nie znał.
Z wyczuciem o ważnych sprawach
Od razu zaznaczę, że bardzo lubię prozę Magdaleny Majcher w tym rodzinno-społeczno-dramatycznym wydaniu i zawsze z niecierpliwością wyczekuję informacji o kolejnej premierze. Kiedy tylko zasiadam do lektury, nieustannie zadaję sobie pytanie: Skąd autorka czerpie inspiracje do tak niesamowitych, a jednak mocno zakotwiczonych w rzeczywistości historii? Mogę tylko podejrzewać, że te wszystkie opowieści są wynikiem albo doskonałego zmysłu obserwacji, albo też wybitnego talentu do komplikowania życia swoim bohaterom. Jedno jest pewne: cokolwiek to nie jest, sprawdza się doskonale, a każda z kolejnych powieści robi na mnie potężne wrażenie. Nie inaczej było w przypadku Małych wielkich sekretów.
Tym razem autorka wzięła na tapet problemy wynikające z konieczności wychowywania niepełnosprawnego dziecka, choć – przyznajmy szczerze – to nie ten wątek stanowi centrum historii. Skupimy się raczej na sytuacji, kiedy kobieta znika z życia swojej rodziny (częściej spotykamy się z mężczyznami, którzy porzucają kobiety z dziećmi, niż z matkami opuszczającymi rodzinne gniazdo). Zastanowimy się nad podjętymi decyzjami, poniesionymi konsekwencjami i kondycją współczesnych związków, ale też nad rolą kobiety w społeczeństwie. Ważne: autorka nie ocenia, pozostawiając nam pole do rozważań, wyciągania wniosków i wydawania sądów.
Małe wielkie sekrety to bardzo dobra powieść, w której poruszone zostały ważne problemy społeczne, a przy tym autorka z właściwym sobie wyczuciem stawia czytelnika przed koniecznością oceny. Z tym ocenianiem wcale nie będzie tak łatwo, jak podejrzewacie, ponieważ nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Magdalena Majcher mocno namiesza nam w głowach, zrywając ze schematami, wychodząc poza ramy oczywistości.
Historia jest bardzo ciekawa, a przy tym poruszająca, czemu niewątpliwie przysłużyła się osoba Zosi. Bohaterowie zostali pokazani z każdej strony – podążamy szlakiem Marcina, wchodząc w jego myśli, ale w trakcie tej podróży odkrywamy prawdę o Monice, która zresztą sama w pewnym sensie zdradzi nam swoje sekrety. Nie bez znaczenia pozostaną również problemy dwunastoletniej Zosi. Jest tak, jak powinno być, a to zakończenie! Cudowne, zaskakujące i... a zresztą, musicie dotrzeć do mety sami, ponieważ nic więcej nie powiem.
Podsumowując, jeśli szukacie powieści wciągającej, pełnej emocji i zwrotów akcji (każdy kolejny sekret, który wychodzi na światło dzienne) to Małe wielkie sekrety z pewnością powinny się znaleźć na liście książek, które musicie przeczytać. To historia niełatwa (zdarzy się, że będziecie wrzeć w środeczku), ale doskonale skomponowana, a przy tym zmuszająca do refleksji; jest nad czym dumać, a przeczytanej historii nie przyjmiemy bezkrytycznie – to lubię. Majcher zwraca uwagę czytelnika na te aspekty macierzyństwa i rodzinnego pożycia, które wciąż wciska się w jeden właściwy schemat, zderzając go z faktem, że ludzie bywają nieprzewidywalni – zaskakują nas, ale i my sami jesteśmy w stanie zrobić coś zaskakującego.
Wciągnęłam w jeden wieczór, z ogromną potrzebą poznania zakończenia tej historii – myślę, że to dobra rekomendacja. Czytajcie!